-Hej.-powiedziałam przystawiając obok chłopaka.
-Przyszłaś?-zapytał ze dziwną miną.
-Jak widać.-odparłam.-Co myślałeś że odpuszczę?-zapytałam.
-W sumie to tak.-powiedział.
-Chcesz żebym poszła?-znów zadałam pytanie.
-Nie!-krzyknął.-To co lot balonem?-zapytał, a ja tylko ochoczo pokiwałam głową.-No to chodźmy im szybciej to zrobimy tym lepiej dla mnie.-dodał, a ja uśmiechnęłam się.
Chłopak parzył na mnie przez chwilę.
-Coś nie tak?-zapytałam.
-Nie, nie.-powiedział szybko i odwrócił wzrok.-To co idziemy?-zapytał.
-Tak.-odparłam.
Szliśmy w ciesz.
My po prostu nie mieliśmy tematów do rozmowy.
Kompletnie.
-Grasz na gitarze?-zapytał w końcu.
-Tak.-odparłam.
-Ja też.-mówiąc to uśmiechnął się szeroko.
-Fajnie.-podsumowałam.
-Nie lubisz rozmawiać z innymi?-zapytał.
-Jakoś za tym nie przepadam.-odparłam.
-Dlaczego?-zapytał.
-Wiesz co wolałam jak nic nie mówiliśmy.-powiedziałam i popatrzyłam na niego.-Aha! Teraz powiesz że jestem "taka".-dodałam robiąc cudzysłów rękoma przy ostatnim słowie.-Daruj sobie.-mówiąc to przewróciłam oczami.
-Stało się coś?-zapytał.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Nie.-odparłam patrząc na ulice.
-Wiedzę.-powiedział.
-Nic się nie stało.-powiedziałam bardziej dobitniej.
Na całe szczęście byliśmy już na miejscu.
-Jeśli tego nie chcesz nie róbmy tego.-powiedziałam i popatrzyłam na niego.
-Robimy to.-odparł i podszedł do mężczyzny który był prawdopodobnie właścicielem.
Po chwili był już koło mnie.
-Chodźmy.-powiedział i pokazał na niebiesko-czarny balon.
-Moje ulubione kolory.-powiedziałam z wielkim uśmiechem.
-Cieszę się.
Jakimś cudem udało mi się wejść do koszyka.
Po chwili zaczęliśmy znosić się w powietrze.
Niall kurczowo trzymał się barierki koszyka.
Bał się, było to widać.
Stanęłam obok niego, przygryzłam dolną wargę i zanim zmieniłam zdanie złapałam jego lewą dłoń.
Chłopak przestraszył się i zdziwiony popatrzył najpierw na nasze dłonie, a później na mnie.
-Każdy musi przełamywać swoje lęki.-szepnęłam i lekko uśmiechnęłam się.
Blondyn momentalnie odwzajemnił to i razem oglądaliśmy okolice z góry.
*
-I jak?-zapytał Niall kiedy wyszliśmy z balonu.
-Cudownie, ja chce jeszcze raz!-powiedziałam trochę głośniej.
-O nie! Ja się na to nie piszę.-powiedział szybko chłopak.
-Ale czy ja mówię że z Tobą?-zapytałam i zaśmiałam się.
-No wiesz co!-oburzył się.
-Żartuję.-odparłam.
-No ja myślę.-mówiąc to zaśmiał się.
-Twój śmiech przypomina mi śmiech mojego brata.-powiedziałam szybko i zaczęłam iść w stronę z której tutaj przyszliśmy.
-Tak? Jaki on jest?-zapytał podbiegają do mnie, a ja popatrzyłam na niego.
-Co jego śmiech?
-Nie głuptasie, Twój brat.-wyjaśnił.
-Nie mam pojęcia jaki jest.-odparłam.
-Jak to?-zapytał, a ja przygryzłam dolną wargę.
Nie wiedziałam czy chce mu coś mówić.
Pamiętasz Becky miałaś otworzyć się na ludzi, a przynajmniej na niego.-powiedział jakiś głos w mojej głowie.
-Mój brat wyjechał trzy lata temu, a teraz wrócił. Nie wiem jaki jest teraz.-powiedziałam, omijając temat.
-To o nim mówiłaś ostatni?-zapytał znów.
-Tak.-odparłam.
-A kim byli Ci "oni"?-zadał kolejne pytanie.
-Moimi rodzicami.-powiedziałam.
-Też wyjechali?-pytał dalej.
W moich oczach zebrały się łzy.
-Nie, oni nie żyją.-odparłam i otarłam jedną z nich która zdołała uciec.
-Przykro mi.-powiedział i dotknął mojego ramienia.
-Nie potrzebnie, można powiedzieć że już się z tym pogodziłam.-odparłam.
I kogo Ty oszukujesz?-znów ten głos.
-Nie wydaje mi się.-powiedział spokojnie Niall.
-To niech zacznie Ci się wydawać.-odparłam i szybko zrzuciłam jego rękę.
-Becky...
-Nie znasz mnie.-powiedziałam.
-To pozwól mi Cię poznać.-mówiąc to patrzył w moje oczy.
-I po co? Żeby znów cierpiała? Chyba już o tym mówiłam, nie chce cierpieć!-krzyknęłam.
-Becky nie skrzywdzę Cię, obiecuję.-szepnął.
-Wiele osób wiele mi obiecało, to też Ci mówiła.
-Ale moja obietnica jest nie do złamania.-powiedział, a ja wybuchłam śmiechem.
-Skończyłeś?-zapytałam.
-Nie wiem o co Ci chodzi.-odparł.
-Cześć Niall.-powiedziałam i odwróciłam się w drugą stronę.
-Jutro o 16 w tym samym miejscu!-krzyknął za mną.
-Zobaczymy.-powiedziałam sama do siebie.
Szłam przed siebie.
Nie chciałam wracać do domu.
Nie chciałam znów na niego patrzeć.
Trzeba wybaczać Becky.-po raz trzeci ten głos.
-Nic nie trzeba.-powiedziałam na głos.
*
Siedziałam w swoim pokoju.
Przede mną na łóżku leżało parę zdjęć naszej rodziny, po moim
policzku spływały łzy.
-Mamusiu jak wrócisz pójdziesz ze mną do kina?-zapytałam podbiegając do
kobiety o pięknych długich włosach.
-Oczywiście że tak, pójdziemy wszyscy razem.-odparła.-Ja,Ty, tata i
Billy.-dodała.
-A babcię też zaprosimy?-zapytałam i uśmiechnęłam się szeroko.
-Jeśli tego chcesz.
-Tak!-krzyknęłam i wtuliłam się w jej ramiona.
-Bądź grzeczna Becky, za dwa dni wrócimy.-mówiąc to pocałowała mnie w
czoło.
-Będę czekać.-odparłam i pomachałam jej.
Patrzyłam jak odjeżdżają.
Otarłam z policzków łzy, które teraz spływały strumieniami.
To był ostatni raz kiedy ich widziałam.
To tak wglądało nasze ostatnie spotkanie.
Naglę usłyszałam stukanie do drzwi.
-Proszę.-powiedziałam i szybko zaczęłam zbierać zdjęcia.
-Becky.-moje imię wypowiadanie przez niego było takie inne, takie
lepsze.
-Nie chce z Tobą rozmawiać.-powiedziałam oschle.
-Wiem że cierpisz.-powiedziała tak jakby nie słyszała tego
co powiedziałam.
-Nie będę z Tobą o tym mówić, to moja sprawa.-odparłam.
-Becky ja już nigdzie się nie wybieram.-usłyszałam z jego
ust.
Popatrzyłam na niego.
-Naprawdę?-zapytałam.
-Naprawdę.-odparł, nie myśląc długo wtuliłam się w niego.
-Będę tu już zawsze dla Ciebie i przepraszam.-wyszeptał w
moje włosy.
Na mojej twarzy zagościł uśmiech.
Znów go mam.
Znów jest ze mną.
Nie pozwolę żeby odszedł.
Już nigdy!
***
Przepraszam za wszystkie błędy.
O tak!
Sajgon z maturami zakończony!
Miejmy nadzieje że pisemne zdam, tak jak te ustne :P
Rozdział jest jaki jest, nic na to nie poradzę.
Do następnego ;)
Kocham Was ;***
Zapraszam na:
Gra uczuć!
(rozdział 1)
&
One day
(rozdział 11)
&
Four Other Worlds
(rozdział 4)