31 października 2013

Epilog.



Becky Bloom.
Dziewczyna, która pokazał mu inny świat.
Dziewczyna, która nie pokazywała że cierpi.
Dziewczyna, która wygrała walkę, choć wszyscy twierdzą że jest zupełnie odwrotnie.
Dziewczyna, której chciał pomóc.
Nie zawiódł, pomógł jej.
Choć zabrakło dwóch prostych słów.
Słów, które siedziały w nim ale bał się ich powiedzieć.
Kocham Cię.
Dwa słowa, a tak wielkie znaczenia.
Teraz żałuję, ale nie ma czego.
Ona wie.
Zawsze wiedziała.
Odeszła.
Ale pamięć o niej zawsze pozostanie. 



~*~ 

Każda historia ma swoje zakończenia.
Z reguły jest to dobre zakończenia.
A tutaj?
Tutaj jest pustka...
Którą wypełnia żal, smutek, rozczarowanie i tęsknota.


***


Koniec.


Przepraszam.
To jest chyba najodpowiedniejsze słowo jakie powinnam napisać.
Przepraszam.
Wiele nieskończonych wątków, wiele niewyjaśnionych rzeczy.
I w tym wszystkim ja.
To jest okropne, kończę w ten sposób drugiego bloga, jestem beznadziejna.
Potrzebuję odpoczynku.


Dziękuję wszystkim którzy byli ze mną tutaj.
Dziękuję z całego serducha!
Kocham Was! 


28 października 2013

13.


*Dwa miesiące później*
*Niall*


Trzymałem w rękach biały zeszyt. Patrzyłem tylko na jego okładkę, a po moich policzkach spływały łzy.
-Nie otwierałem go.-usłyszałem z ust Billego.
-Nie wiem czy powinienem zrobić to ja.-odparłem obracając w dłoni przedmiot.
-Myślę że tak.-odparł, wstał i lekko poklepał mnie po ramieniu.
Odszedł.
Zostałem sam.
Zebrałem się na odwagę.
Otwarłem.
Po kolei wykreślone rzeczy które robiliśmy razem.
Lot balonem.
Myjnia.
Taniec w fontannie.
Było ich strasznie dużo.
Ostatnie nie wykreślona rzecz.
-Chce usłyszeć szczere Kocham Cię.-przeczytałem na głos.
Rzuciłem zeszytem przed siebie.
Nie usłyszała tego.
Nie zrobiłem wszystkiego.
A teraz?
Teraz jej nie ma.
Usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
-Niall?-głos Liama rozniósł się po pomieszczeniu.
Popatrzyłem na przyjaciela, a ten od razu do mnie podszedł.
-Nie zrobiłem dla niej jednej rzeczy.-wyszeptałem.
-Dla kogo?-zapytał patrząc na mnie.
-Dla Becky.-powiedziałem i zakryłem twarz rękoma.
-Jakiej?-zapytał.
A ja tylko pokręciłem głową i wskazałem na notes.
Chłopak wstał i podniósł go z podłogi.
Chwilę patrzył w zapiski dziewczyny, później jego wzrok przeniósł się na mnie.
-Kochałeś ją?-zapytał.
-Ja nadal ją kocham.-odparłem.
-To powiedź to teraz.-powiedział.
-Teraz to nic nie da, nie usłyszy mnie.-powiedziałem.
-Powiedź to będziesz miał czyste sumienie, ale wydaje mi się że ona to wiedział.-mówiąc to popatrzył ostatni raz w moją stronę i wyszedł.
Popatrzyłem w okno, niebo płakało razem ze mną.
Szybko wstałem, ubrałem kurtkę i buty.
Wybiegłem z domu.
Za sobą słyszałem krzyki chłopaków.
Nie chciałem się zatrzymać.
Nie chciałem wspominać.
Chciałem być blisko niej.
Wbiegłem na cmentarz.
Omijając nagrobki kierowałem się w stronę tego jednego.
Już z daleko widziałem to miejsce w którym byłem wczoraj po raz pierwszy.
Przykucnąłem i delikatnie opuszkami palców dotknąłem płyty na której były wyryte jej imię i nazwisko wraz z datą urodzenia i datą śmierci.
-Chce być przy Tobie.-powiedziałem i powstrzymałem się od łez.
Popatrzyłem w górę.
Na moją twarz zaczęły spadać wielkie krople deszczu.
Nie chciałem wracać.
Usiadłam na ziemi i objąłem rękoma kolana.
To nie tak miało się skończyć.
To nie tak miało wyglądać.
Zbyt młoda na coś takiego.
Zbyt młoda na tyle cierpienia.
-Pamiętaj chłopcze ona dalej jest z Tobą.-usłyszałem cichy głos za sobą, odwróciłem się.
Blanka.
-Dlaczego mi nie powiedziała?-zapytałem.
-Nie wiem, miała to zrobić, ale najwidoczniej bała się.-odparła, stała w czarnym płaszczu i parasolką nad głową.-Rozchorujesz się.-dodała.
-To nie ma znaczenia.
-Ma i to duże, ona chciałaby żebyś żył normalnie.
-Nie mogę, tęsknię za nią a to dopiero trzeci dzień.-odparłem i znów popatrzyłem na tablicę.
-Rozumiem, ale ona jest przy Tobie w Twoim sercu, nie zapomnisz jej nigdy.
-Nie mógłbym.-zaprzeczyłem.-Była moją dobrą duszą.
-Jest Twoją dobrą duszą którą będzie Cię prowadzić przez dobre ścieżki, która będzie pomagać Ci w trudnych sytuacjach. Która postawi na Twej drodze kogoś wyjątkowego, kogoś kto będzie przy Tobie do końca Twoich dni.
-Nie potrzebuję nikogo.-odparłem.
-Teraz tylko tak mówisz, bo straciłeś ją niedawno. Z czasem Twoje serca przestanie cierpieć, jesteś młody całe życie przed Tobą nie przekreślaj tego.-powiedziała, uśmiechnęła się i odeszła.
Czy to ma jakikolwiek sens?
Czy moje istnienie tutaj jest potrzebne?
Straciłem ją na zawsze.
Nieodwołalnie.
-Zawsze będziesz w moim sercu.-powiedziałem.
W tym momencie deszcze zaczął padać jeszcze bardziej.
-Wrócę jutro.-dodałem i ruszyłem w stronę bramy.



~*~


Delikatnie nacisnąłem na klamkę.
W domu panowała grobowa cisza.
Grobowa?
Tak jakby nikogo w nim nie było.
Zamknąłem drzwi i odwiesiłem mokrą kurtkę na wieszak, zmoczone trampki rzuciłem w kąt.
Mogłem jakoś powstrzymać to co działo się z tą biedną dziewczyną.
Mogłem jej pomóc.
-Niall?-usłyszałem cichy szept od strony salonu, w przejściu stali moje przyjaciele.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, wszyscy od razu ruszyli w moją stronę.
Całą piątka złączyliśmy się w uścisku.
-Dlaczego nie wiedziałem?-zapytałem.-Dlaczego nie zauważyłem? Dlaczego?
-Dobrze to ukrywała, nie chciała żebyś na nią parzył przez pryzmat choroby.-powiedział spokojnie Zayn.
Pokręciłem głową i odsunąłem się od nich o krok.
-Chce zostać sam.-mówiąc to ruszyłem w stronę schodów.
-Niall...-odwróciłem się w stronę Lou.-Pamiętaj że masz nas.-dodał, a ja pokiwałem głową.
-Wiem.-odparłem i skierowałem się do mojego pokoju.



~*~


Zmieniła mnie.
Pokazała jak mam patrzeć na świat.
Pokazała co tak naprawdę liczy się w życiu.
Choć to ja miałem jej pomóc, to ona pomogła mi i to o wiele bardziej niż ja jej.
Zrozumiałem że życie jest cenny darem, który otrzymaliśmy od Boga. 
Warto żyć każdą chwilą.
To nic że cały czas dzieją się złe rzeczy.
Po burzy, na pewno kiedyś wyjdzie słońce.
Ona była dla mnie słońcem, jest dalej.
Ona zawsze zostanie w moim sercu.



***


Przepraszam za wszystkie błędy.


Bum!
Wiem jest beznadziejna, ale cóż...
Wypalam się jak zapałka.
Ostatnie rozdział.
Jutro epilog.
 

22 października 2013

12.



Obudziłam się w niezbyt dobrym humorze.
Nie miałam się z czego cieszyć, chociaż...
Delikatnie dotknęłam swoich ust, czułam na nich delikatny dotyk warg Niall.
To było coś niesamowitego, coś czego nie mogę tak naprawdę opisać słowami.
Coś czego zawsze chciałam i dostałam w najmniej odpowiednim momencie.
Odrzuciłam na bok kołdrę i podeszłam do białej komody.
Wyciągnęłam z niej zeszyt i otwarłam na pierwszej stornię, do ręki wzięłam czerwony długopis i przejechałam nim ciągłą linią po jednym zdaniu.
Uśmiechnęłam się lekko i odłożyłam przedmiot na miejsce.
Powolnym krokiem skierowałam się do łazienki, zamknęłam za sobą drzwi i popatrzyłam na dziewczynę w lustrze, jej oczy śmiały się, ale na twarzy pojawiał się i znikał delikatny uśmiech.
Byłam szczęśliwa, ale w środku wiedziałam że to nie potrwa za długo.
Chwyciłam moją zieloną szczoteczkę i wycisnęłam odrobinę pasty, szybko zaczęłam szczotkować zęby.
Przemyłam twarz i wróciłam z powrotem do pokoju.
To było moje miejsce, którego nie oddałabym nikomu.
Na brzegu mojego łóżka siedział Billy.
-Co tu robisz?-zapytałam i skierowałam się w stronę szafy.
-Kto Cię wczoraj odwiózł?-zapytał, puszczając moje pytanie gdzieś w niepamięć.
-Myślałam że Cię nie ma w domu.-powiedziałam.
-Kto to był?-zapytał znów, popatrzyłam w jego stronę. Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
-Znajomy.-odparłam krótko i odwróciłam wzrok.
-Becky...
-Nie jestem małą dziewczyną wiem co robię.-przerwałam mu.
Ten tylko pokiwała głową i uśmiechnął się lekko.
-Zawsze wiedziałaś co robić.-powiedział po chwili.
Pokręciłam przecząco głową, na wspomnienie dnia kiedy przyszła wiadomość o śmierci rodziców.
-Nie zawsze.-odparłam, powstrzymując łzy.
Chłopak podszedł do mnie i zamknął w uścisku.
-Byłaś, jesteś i będziesz.-wyszeptał do mojego ucha.
Był ode mnie dużo wyższy, moja głowa sięgałam mu jedynie do klatki piersiowej.
Mogłam bez problemu wsłuchać się w bicie jego serca.
Był spokojny.
-Kocham Cię.-wyszeptałam.
-Ja Ciebie też mała Becky.-mówiąc to zaśmiała się, a ja uderzyłam go lekko w pierś.-Za co to?-zapytał z udawanym bólem w głosie.
-Za żywota.-odparłam, wzięłam swoje rzeczy i wróciłam do łazienki.
Kiedy znów weszłam do pokoju chłopak już nie było.
W pośpiechu wzięłam plecak i telefon, wyszłam z pomieszczenia.
Skierowałam się na dół, a dokładnie do kuchni.
-Dzień dobry.-przywitałam się z babcią, ta tylko kiwnęła do mnie głową.-Powiem mu w najbliższym czasie, obiecuję.-powiedziałam, a ona znów zrobiła ten sam ruch.-Powiesz coś?-zapytałam.
-Co mam Ci powiedzieć moje dziecko?-odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Nie wiem, cokolwiek.-odparłam.
-Mam nadziej że wiesz co robisz.-powiedziała, zabrała kubek ze stołu i wyszła do salonu.
Przetarłam twarz dłońmi i pokręciłam głową.
Podeszłam do szafki i wyciągnęłam z niej moją ulubioną filiżankę, z ekspresu wlałam do niego odrobinę kawy i wzięłam łyk.
W końcu musi się o tym dowiedzieć, ale lepiej później niż wcześniej.


~*~


Ten dzień był jednym z najgorszych dni mojego życia i na to wygląda że będzie co raz gorzej.
Nie interesowałam się tym co działo się wokół mnie, nie miałam na to siły.
Chciałam w tym momencie zakopać się w mojej ciepłej kołdrze i po prostu przespać to wszystko.
Za każdym razem było podobnie, ale wszystko stawało się dwa razy gorsze.
Ból w mojej głowie nie dawał mi spokoju nawet na moment, to stawało się moim przekleństwem, którego nie mogłam się pozbyć.
Migrena, to coś czego najbardziej nie lubiłam w tej całej sytuacji.
Ból stawał się nieznośny, a ja nie mogłam normalnie funkcjonować.
-Becky!-usłyszałam za swoimi plecami.
Kiedy lekko odwróciłam się zobaczyłam idącą w moją stronę Kay.
Szybko udałam że nie słyszę, bo nie miałam ochoty słuchać jej idiotycznej gatki o tym jak to może mieć Harrego i Nialla na skinienie palca.
To było bezduszne.
W biegłam do łazienki, zajmując pierwszą lepszą kabinę.
Modliłam się w duch żeby tutaj nie weszła.
W tym samym momencie do pomieszczenia ktoś wszedł.
-Becky wiem że tutaj jesteś!-powiedziała trochę głośniej.-Wyjdź nie mam całego dnia żeby siedzieć w tej toalecie.-dodała.-Muszę z Tobą coś uzgodnić i uwierz mi na prawdę tego nie chce, ale muszę.
O co jej chodzi?
-Harry prosił mnie żebym z Tobą porozmawiała.-powiedziała.-Nie jestem z tego powodu jakoś bardzo szczęśliwa, ale cóż muszę.-dodała.-Możesz się odezwać?-zapytała.-Czuję się głupio jak mówię do tych wszystkich drzwi.
-O co masz mnie zapytać?-powiedziałam cichym głosem.
-Harry chce zorganizować imprezę.-odparła.
Wstałam z sedesu i odsunęłam zasuwkę.
-Ale co ja mam z tym wspólnego?-zapytałam patrząc w jej duże ciemne oczy.
-Musisz namówić Nialla na to żeby tam był.-powiedziała i odwróciła się w stronę lustra, zaczęła poprawiać swoje długie włosy.
-Niby jak?-zapytałam znów.
-Nie wiem, powiedz że jeśli tam będzie to się z nim prześpisz czy co tam chcesz z nim robić.-mówiąc to wyciągała z torebki błyszczyk, którym teraz idealnie prezentował się na jej ustach.
-Jesteś obrzydliwa.-powiedziałam i ruszyłam do drzwi.
-To nic kochanie, ale proszę niech tam będzie.-powiedziała.-Ja i Harry mamy coś bardzo ważnego do przekazania kilku znajomym-uśmiechnęła się szeroko.- To dziś wieczorem, więc radziłabym Ci się do tego przyłożyć.-dodała i minęła mnie w przejściu.
Dotknęłam mojej skroni.
W tym momencie lekcja matematyki byłaby pomyłką.
Wyszłam na korytarz i skierowałam się w stronę gabinetu pielęgniarki.


~*~


Siedziałam przed telewizorem i beznamiętnie przełączałam z programu na program.
Do tego dźwięk był całkowicie wyłączony i jeśli ktoś obcy zobaczyłby mnie w takim o to stanie, na pewno stwierdziłby że jestem nienormalna i powinnam być zamknięta na jakimś oddziale dla ludzi z problemami psychicznymi.
W oddali usłyszałam dobrze znaną mi melodię.
Dobiegała z góry.
Szybko podniosłam się z kanapy i ruszyłam biegiem w stronę mojego pokoju.
Telefon cały czas dzwonił, ale nie było go w tym pomieszczeniu.
Ściągnęłam brwi bo nie miałam pojęcia gdzie mogłam go zostawić.
Wyszłam na korytarz i nasłuchiwałam, w duchu modliłam się żeby mój rozmówca chciał dalej ze mną rozmawiać.
 Powoli przechodziłam długi hol i nasłuchiwałam, kiedy byłam blisko łazienki dźwięk nasilał się.
Weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam zgubę na pralce, walnęłam się z otwartej ręki w czoło i chwyciłam urządzenia w ręce.
Popatrzyłam na wyświetlacz, a na mojej twarzy zagościł uśmiech.
-Tak?-odebrałam.
-Co tak długo?-usłyszałam po drugiej stronię tak kojąco działający na mnie głos.
-Nie mogła znaleźć telefonu.-odparłam.-Coś się stało że dzwonisz?-zapytałam.
-Gdzie jesteś? Lekcje skończyły się dwadzieścia minut temu, a Ty dalej nie wyszłaś ze szkoły.-mówił z lekkim wyrzutem w głosie blondyn.
-Jestem już w domu, wyszłam wcześniej.-odparłam i zagryzłam policzek, modląc się żeby nie pytał dlaczego.
-Jak to? Źle się czujesz?-dopytywał.
-To tylko lekki ból głowy, a z resztą już mi przeszło.-skłamałam.
-Muszę z Tobą porozmawiać.-powiedział chłopak.-I będę miał do Ciebie prośbę.-dodała.
Przełknęłam ślinę i popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze.
-Mogę przyjechać do Ciebie?-zapytał.
Otwarłam szeroko oczy.
Wyglądałam okropnie i do tego nie było nikogo w domu.
-Jasne.-powiedziałam cicho.
-Będę za 10 minut.-mówiąc to rozłączył się.
Patrzyłam wielkimi oczami na swoje odbicie.
-10 minut.-powtórzyłam.
Przyczesałam włosy i spokojnie zeszłam na dół.
Czekam.



***


Przepraszam za wszystkie błędy.


Znów nie było mnie ponad miesiąc.
Przepraszam!
Studia wyciągają ze mnie życie, nie ogarniam tego co się dzieje.
Mam nadzieje że mnie zrozumiecie ;)



Zapraszam na:

If you could see us now 

&

Family secrets