Siedziałam w salonie w za dużej koszulce Nialla i jego spodniach dresowych.
Te rzeczy były przesiąknięte jego zapachem. Słuchałam przekrzykiwania się jego
przyjaciół. Byli całkiem zabawni. Ich buzie nie zamykały się, a ja w ich
towarzystwie czułam się nie za dobrze. Nie chodzi o to ze ich nie polubiłam,
ale o to ze nie ufam innym.
- Becky?- po mojej prawej stronie usłyszałam cichy szept. Popatrzyłam
w stronę blondyna. Patrzył na mnie tymi swoimi przeszywającym wzrokiem. Jeszcze
z trochę mokrymi włosami opadającymi na czoło wyglądał jeszcze lepiej niż wtedy
kiedy miał idealnie ułożoną fryzurę. Podniosłam jedna brew w geście
zaciekawienia. Chłopak lekko zaśmiał się i pokazał na pozostałych.
-O coś mnie pytaliście, prawda?- zapytałam, a oni pokiwali
głowami.-Przepraszam.-dodałam spuszczając wzrok. Było mi głupio zachowywałam
się jak dziwak, co na pewno nie pomaga mi w kontaktach z innymi.
-To co wychodzimy czy nie?-zapytała chłopaka z burzą włosów na głowie, jak
dobrze pamiętam Harry.
-Ale dokąd?-zapytałam.
-Na miasto.-odparła szatyn, prawdopodobnie Louis.
Popatrzyłam na to jak byłam ubrana.
-Twoje rzeczy na pewno już wyschły.-powiedział Niall, a ja uśmiechnęłam się
w jego stronę, następnie zagryzając delikatnie wargę.
-Chyba powinnam wracać do domu.-odpowiedziałam i zacisnęłam usta w cienką
linię.
-No weź nie możesz!-krzyknął brunet i zbliżył się w moją stronę, chwycił za
ręką i zaczął wyprowadzać z salonu. Popatrzyłam na blondyna wielkimi oczami, a
on zaśmiał się melodyjnie.
-Harry ja to załatwię.-odparł i podszedł do nas, wyciągnął moją dłoń z
uścisku chłopaka i zaprowadził do swojego pokoju.-Nie chcesz iść?-zapytał kiedy
zamykał za nami drzwi.
-Nie wiem.-odparłam, to była bardzo trafna odpowiedź.
-Jeśli nie chcesz, to nie musisz.-powiedział, zbliżył się do łóżka usiadł na
nim i poklepał miejsce obok siebie.
-Naprawdę?-zapytałam.
-Ale w sumie wolałbym żebyś poszła, z Tobą będzie mi raźniej.-odpowiedział
i popatrzył w moje oczy. Szybko odwróciłam wzrok i zaczęłam wypisywać w głowie
wszystkie za i przeciw.
-Dobra, pójdę.-powiedziałam po chwili, chłopak popatrzył na mnie wielkimi
oczami.
-Cieszę się.-odparł i przytulił mnie do siebie, przez co aż
drgnęłam.-Przepraszam.-dodał odsuwając się ode mnie.
Zapadła cisza, która nie była krępująca, ale coś wisiało w powietrzu.
-Pójdę po Twoje rzeczy.-powiedział blondyn i szybko wyszedł z pokoju.
Wypuściłam głośno powietrze i zaczęłam rozglądać się po sypialni chłopak.
Ciemno zielone ściany idealnie komponowały się z jasnymi meblami. Nad dużym łóżkiem
wisiał flaga Irlandii, a na biurku w rogu stało kilka ramek ze zdjęciami.
Podeszłam i zaczęłam przyglądać się fotografiom. Na jednej byli wszyscy chłopcy,
najprawdopodobniej było ono zrobione kilka lat temu, bo wyglądali zupełniej inaczej
niż teraz i byli o wiele młodsi niż aktualnie. Na następnej blondyn stał w towarzystwie
jak mniemam swoich rodziców oraz jakiegoś chłopaka który wyglądał na starszego
brata. Na kolejnej był w granie znajomy, a na jego twarzy znajdował się wielki
uśmiech. Chwyciłam za kolejną ramę w niej znajdowało się zdjęcie ze śliczną
brunetką.
-To Amy.-usłyszałam jego głos za plecami, z tego wszystkiego wypuściłam
trzymany przedmiot z rąk. Szybka roztrzaskała się na małe kawałeczki.
Popatrzyłam z przerażeniem w oczach na chłopaka.
-Przepraszam.-powiedziałam cichym głosem i schyliłam się aby pozbierać
drobinki szkła.
-Nie ruszaj bo się skaleczysz.-powstrzymał mnie blondyn i wyszedł znów z
pomieszczenia.
Nie zważając na jego słowa zaczęłam zgarniać na kupkę małe kawałki. Naglę z
mojej prawej dłoni zaczęła cieknąć bordowa ciecz. Otwarłam ją sycząc z bólu, na
całej długości miałam niezbyt głęboką ranę, ale wyglądał jakbym przejechał szkłem
po niej robiąc to specjalnie. Małe krople krwi zaczęły kapać na brązowe panele,
a kilka upadło na fotografię całkowicie ją niszcząc.
-Becky.-usłyszałam przerażony głos Nialla.
-Przepraszam.-wyszeptałam ponownie i przymknęłam oczy.
Chłopka w ułamku sekundy był przy mnie i zaczął oglądać moją rękę.
-Mówiłem żebyś tego nie ruszała.-powiedział i zaczął mnie podnosić.
-Przepraszam.-powiedziałam i pokazałam na zniszczone zdjęcie.
-To nic takiego.-odparł i sprowadził mnie na dół. Cały czas z mojej ręki
kapał krew robiąc ślady na posadzce.
Blondyn zaprowadził mnie do kuchni i usadowił na jednym z krzeseł.
-Nie ruszaj się stąd.-rozkazał i zniknął z pola mojego widzenia.-Chłopaki do
kuchni!-krzyknął jeszcze na cały dom.
Dosłownie po kilku sekundach wszyscy byli w pomieszczeniu.
-Liam zrób coś.-powiedział Zayn zakrywając ręką oczy.
-Chłopie to tylko krew.-odparł mu Louis.-To krew!-krzyknął i odwrócił się do
mnie plecami.
Do kuchni jak burza wpadł Niall, w ręku trzymał apteczkę.
Podszedł do mnie i chwycił moją rękę, delikatnie odchylił palce i przyjrzał się
ranie.
-Liam powiedź że nie trzeba szyć.-powiedział, a chłopak podszedł bliżej i
zerknął na skaleczenie.
-Moim zdaniem nie.-odparł i zaczął wyciągać z apteczki wszystko co było potrzebne
do opatrzenia rany.
Liam podał Niallowi wodę utlenioną a ten popatrzył w moje oczy.
-Będzie piekło.-powiedział delikatnym głosem, ja tylko pokiwałam głową i
zacisnęłam mocno oczy.
-Dawaj.-powiedziałam i przygryzłam wargę.
Po chwili poczułam ostre pieczenie, w oczach zebrały się łzy a lewą rękę zacisnęłam
w pięść. Naglę poczułam delikatnie powiew zimnego powietrza, popatrzyłam na
blondyna który subtelnie dmuchał w moją ranę.
-Lepiej?-zapytał, na moich policzkach pojawiły się dwie duże czerwone plamy.
Pokiwałam tylko głową, nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku, nie
chciałam popsuć tej chwili.
-Okręć dłoń bandażem.-odezwał się Liam.-Dobra panowie nic tu po nas, dalej
sobie poradzą.-dodał i pokazał chłopakom palcem na wyjście.
Oni jak na komendę szybko wyszli z pomieszczenia, zostawiając nas samych.
Niall zajmował się założeniem na moją rękę gazy, a później zabandażowaniem jej.
-Gotowe.-powiedział, a ja uśmiechnęłam się lekko.
-Dziękuję.-odparłam i popatrzyłam na idealną kokardkę.-I jeszcze raz
przepraszam.-dodałam.
-Nie masz za co.-powiedział i uśmiechnął się o wiele szerzej.
-Zniszczyłam Twoje zdjęcie z dziewczyną, muszę przepraszać.-odpowiedziałam i
spuściłam swój wzrok na moje stopy.
-Amy to nie moja dziewczyna, tylko dobra przyjaciółka.-mówiąc to zaśmiał się
wesoło.
-Jeśli tak to się teraz nazywa, to nic mi do tego.
-Becky…
-Nie musisz mi się tłumaczyć.-powiedziałam wstając.
-Może chce?-zapytał.
-Nie jest to konieczne.-odparłam i wyszłam z pomieszczenia.
Przełknęłam głośno ślinę i wspięłam się po schodach na górę. Powoli otwarłam
drzwi od pokoju blondyna i chwytając za zmiotkę i szufelkę zaczęłam zmiatać
szkło.
-Zostaw to.-znów podskoczyłam pod wpływem jego głosu.
-Przestać mnie tak straszyć.-powiedziałam i powróciłam do poprzedniej
czynności.
-Ja to robię.-odparł i przykucną obok mnie.
-Ja rozwaliłam, ja posprzątam.-powiedziałam.
Chłopak chwycił mnie za zdrową rękę i pociągnął w swoją stronę.
-Nie.-powiedział łagodnym głosem i wyciągnął z niej szufelkę. Był tak
niebezpiecznie blisko. Popatrzyłam w te jego cudowne oczy, w których tonęłam za
każdym razem.
Szybko wstałam.
-Jak wolisz.-powiedziałam, chwyciłam moje ubrania które leżały na łóżku i
wyszłam z pokoju.
Swoje kroki skierowałam do łazienki naprzeciwko. Zamykając za sobą drzwi osunęłam
się po nich. Wzięłam porządny wdech i przymknęłam oczy.
-Nie możesz Becky.-wyszeptałam i wstałem. Zbliżyłam się do umywalki po
prawej stronie i popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Byłam jeszcze bardziej
blada niż zwykle, w mojej głowie znów zaczęło się kręcić. Odsunęłam się od tego
mebla i zaczęłam ściągać ubranie chłopaka. Szybko założyłam na siebie moje
rzeczy i wyszłam na korytarz. Przy drzwiach stało Nialla opierając się o
ścianę.
-Koszulka lekko pochlapała się krwią, przepraszam.-powiedziałam gładząc jej
materiał.
-To nic.-odparł.
-Mogę spróbować to sprać.-dodałam.
-Nie trzeba.-odpowiedział.
-Odwieziesz mnie do domu?-zapytałam nieśmiało.-Oczywiści jeśli to nie
problem.
-Żaden, oczywiście że to zrobię.-odparł.
Zeszliśmy na dół. Chłopcy siedzieli w salonie i grali w jakieś gry.
-Możemy już jechać na to miasto?-zapytał Harry patrząc na naszą dwójkę.
-A możemy przełożyć to na inny termin?-zapytałam patrząc na nich z
nadzieją.
-A obiecujesz, że będzie to miało miejsce?-zapytał Lou.
-Tak.-odparłam.-Na dziś mam naprawdę już dużo wrażeń.-dodałam.
-W takim razie trzymamy Cię za słowo.-powiedział Zayn wstając z kanapy i
zbliżając się do mnie. W moich oczach na pewno można było zobaczyć
przerażenie.-Mogę Cię przytulić na do widzenia?-zapytał. Nie pewnie pokiwałam
głową.
Chłopak przybliżył się i mocno mnie objął.
Później w jego ślady poszła pozostała trójka.
Po chwili byłam już w samochodzie, który nie należał do blondyna, a do
Harrego.
-Miałam wysuszyć Twój.-powiedziałam.
-Nie przejmuj się tym, jakoś dam sobie radę.-odparł.-A jak nie to pogonię do
tego chłopaków.-dodał i zaśmiała się delikatnie.
Zapadła cisza, ja obserwowałam to co dzieje się na ulicach które mijaliśmy
na Niall uważnie patrzył na drogę. Po nie całych 10 minutach byliśmy pod moim
domem.
-Wejdziesz?-zapytałam pokazując na budynek. Sam nie wiem dlaczego to powiedziałam,
może chciałam spędzić z nim jeszcze trochę czasu.
-Może innym razem.-powiedział, a ja tylko pokiwałam głową.
-No to cześć.-mówiąc to chwyciłam za klamkę.
-Tylko tyle?-zapytał.
-A co chciałbyś jeszcze?-zapytał i zaśmiałam się.
-Dobrze wiesz co.-odparł i przyciągnął mnie do siebie. Przytulił chyba najmocniej
jak tylko mógł i po chwili mnie puścił.-No to teraz możesz iść, do zobaczenia
Becky.-powiedział i posłał w moją stronę oczko.
-Pa Nialla.-odparłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Będąc przy drzwiach oglądnęłam się i pomachałam mu ostatni raz. Po chwili
chłopak odjechał, a ja weszłam od mieszkania. Oparłam się o drzwi i
uśmiechnęłam się sama do siebie.
***
Przepraszam za wszystkie błędy.
Powiem wam że jest mi głupio...
Tyle nie dodawać nic? Jestem okropnie na siebie zła...
Wybaczycie? Mam nadzieje że tak ;)
Co sądzicie o tym co mamy wyżej? :P
Mam nadzieje że podoba się Wam ;)
Kocham Was! ;*
Do następnego ;)
Zapraszam na: