*dwa tygodnie później*
Wyszłam ze szkoły.
Jak zawsze stał pod nią on.
Przekręciłam oczami.
-Długo jeszcze będziesz tu przychodził?-zapytałam przechodząc obok.
-Dopóki nie pozwolisz sobie pomóc.-odparł i próbował dotrzymać mi kroku.
-Nie męczy Cię to że codziennie masa dziewczyn robi sobie z Tobą takie same zdjęcia?-zapytałam i popatrzyłam na niego.
-A co zazdrosna?-zapytał z błyskiem w oku.
-Jakbym miała o co to może, ale raczej nie.-powiedziałam.
-Więc?-zapytał.
-Co więc?-zapytałam.
-Wpuścisz mnie do swojego świata?-zapytał.
-Dlaczego chcesz to zrobić?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Wydajesz się zagubiona, nie wiesz czego chcesz, a ja mogę pomoc.-odparł.
-Zagubiona? Nie wiem czego chce?-patrzyłam na niego, a on tylko kiwał głową.-Mylisz się, wiem czego chce.
-Tak? Niby czego?-zapytał.
-Nie mogę powiedzieć, to tylko moje pragnienia.-odparłam.
-Mogę pomóc je spełnić.-powiedział i uśmiechnął się szeroko.
-Z tego co wiem jesteś sławnym wokalistą jednego z najbardziej rozpoznawalnych boysbandów na całym świecie.-znów tylko kiwał głową.-A ja dalej nie rozumiem tego że chcesz zadawać się ze mną, tak wiem chcesz pomóc, ale ja nie potrzebuje niczyjej pomocy. Radzę sobie bardzo dobrze, sama.
-Wiesz, powiedzmy że znam Cie już koło miesiąca, a ja nadal nie znam Twojego imienia, ale czuje że muszę Ci pomóc, po prostu muszę.
-Wielka gwiazda ma jakieś wyrzuty sumienia i musi komuś pomóc?-zapytałam.
-Może.-odparł i spuścił głowę w dół.
Coś się stało.
-Dobra.-powiedziałam bardzo szybko.
-Co dobra?-zapytał.
-Zgadzam się żebyś pomógł spełnić mi moje pragnienia.-odparłam.
-Naprawdę?-zapytał, a ja tylko pokiwałam głową. Chłopaka ucieszył się i przytulił mnie do siebie.
-Ale bez przytulania.-powiedziałam szybko, a on odsunął się ode mnie.
-To będzie pierwsza rzecz którą będę chciał w Tobie zmienić.-mówiąc to patrzył wprost w moje oczy.
-Nie uda Ci się.-odparłam i zaczęłam iść dalej.
-Może w końcu podasz mi swoje imię?-krzyknął za mną.
Odwróciłam i uśmiechnęłam się do niego.
-Becky.-odparłam, a ten zaśmiała się.
-Do zobaczenia, Becky.-krzyknął znów i odwrócił się w druga stronę.
Patrzyłam na jego oddalającą się postać i zastanawiałam się czy to co robię jest właściwe.
Teraz tylko jedna zasada, której nie będę mogła nigdy złamać.
*
-Babciu jestem!-krzyknęłam na cały dom.
-Chodź na obiad.-usłyszałam jej głos z głębi mieszkania.
-A co jest?-zapytałam ściągając buty i kurtkę.
-Nie pytaj tylko chodź.-odparła, a ja w tym samym momencie weszłam do pomieszczenia.
Stanęłam jak wryta.
Przy stole siedział On.
-Przywitaj się z Billym.-powiedziała do mnie.
-Nie mam takiego zamiaru.-odparłam.-Nie jestem już głodna.-dodałam i wycofałam się z kuchni.
-Becky.-usłyszałam za sobą.
-Po co wróciłeś?-zapytałam nie odwracając się do niego.
-Tęskniłem.-odparł.
-Wiesz trzy lata nie odzywałeś się do mnie ani razu i naglę mówisz że tęskniłeś?-zapytałam i odwróciłam się w jego stronę, popatrzyłam w jego oczy.
-Becky...-zaczął i wyciągnął w moją stronę ręce.
-Nie!-krzyknęłam.
-Dlaczego?-zapytał.
-Po Twoim wyjeździe jeszcze bardziej odcięłam się od ludzi.-odparłam.
-Przepraszam...
-Zwykłe przepraszam nie wystarczy.-znów mu przerwałam i pobiegłam do swojego pokoju.
Wrócił i myśli że będzie dobrze.
Myli się.
Odarłam policzki, ale to nic nie dało do moich oczu znów napłynęły łzy.
Głupie wspomnienia, które wracają jak bumerang.
Przepraszam za wszystkie błędy.
-Chodź na obiad.-usłyszałam jej głos z głębi mieszkania.
-A co jest?-zapytałam ściągając buty i kurtkę.
-Nie pytaj tylko chodź.-odparła, a ja w tym samym momencie weszłam do pomieszczenia.
Stanęłam jak wryta.
Przy stole siedział On.
-Przywitaj się z Billym.-powiedziała do mnie.
-Nie mam takiego zamiaru.-odparłam.-Nie jestem już głodna.-dodałam i wycofałam się z kuchni.
-Becky.-usłyszałam za sobą.
-Po co wróciłeś?-zapytałam nie odwracając się do niego.
-Tęskniłem.-odparł.
-Wiesz trzy lata nie odzywałeś się do mnie ani razu i naglę mówisz że tęskniłeś?-zapytałam i odwróciłam się w jego stronę, popatrzyłam w jego oczy.
-Becky...-zaczął i wyciągnął w moją stronę ręce.
-Nie!-krzyknęłam.
-Dlaczego?-zapytał.
-Po Twoim wyjeździe jeszcze bardziej odcięłam się od ludzi.-odparłam.
-Przepraszam...
-Zwykłe przepraszam nie wystarczy.-znów mu przerwałam i pobiegłam do swojego pokoju.
Wrócił i myśli że będzie dobrze.
Myli się.
-Ty nigdy mnie nie zostawisz, prawda?-zapytałam i popatrzyłam na blondyna.
-Oczywiście że nie, zawszę będę przy Tobie.-odparł i pocałował mnie w czoło.
-Kocham Cię Billy.-powiedziałam i wtuliłam się w jego ciepłe ciało.
-Ja Ciebie też młoda, a teraz zmykaj do szkoły.-mówiąc to pstryknął mnie w nos.
-Będziesz na mnie czekał po lekcjach?-zapytałam i popatrzyłam w jego oczy, był jakieś dziwne.
-Jasne, idź już.-ponaglał mnie.
-Do zobaczenia.-powiedziałam i wyszłam zamykając za sobą drzwi.
Odarłam policzki, ale to nic nie dało do moich oczu znów napłynęły łzy.
Głupie wspomnienia, które wracają jak bumerang.
-Billy!-krzyknęłam wbiegając do domu.
-Becky?-zapytała babcia wychodząc z salonu.
-Gdzie on jest?-zapytałam.-Miał po mnie przyjść, nie było go.-powiedziałam i dalej biegałam po całym mieszkaniu.
-Nie ma go.-powiedziała spokojnie starsza kobieta.
-Może coś mu się stało? Musimy zadzwonić na policje.-mówiłam w panice, łapiąc już telefon.
-Becky, on wyjechał.-powiedziała i złapała mnie za ręce.
-Co?-zapytałam.
-Wyjechał.-odparł.
Po mojej twarzy zaczęły spływać łzy.
-Kłamiesz, obiecał że mnie nie zostawi. Obiecał.
-Przykro mi kochanie.-mówiąc to przytuliła mnie do siebie.
Wyrwałam się z jej objęć i uciekłam do swojego pokoju.
Zobaczyłam nasze wspólne zdjęcie na szafce, szybko chwyciłam jej w ręce i rzuciłam o ścianę.
Obiecał.
Ze wspomnień wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-Nie chce Cię widzieć.-powiedziałam, byłam pewna że to On.
-Muszę coś Ci wyjaśnić.-odparł otwierając drzwi.
-Ale ja nie chce tego słuchać.-mówiąc to wstałam z łóżka i chwytając gitarę skierowałam się do drzwi.
-Becky nie zachowuj się jak dziecko.-powiedział.
-Będę zachowywać się jak mi się podoba, to moje życie.-syknęłam.-A Ty nie masz nic do gadania.
-Jestem Twoim bratem.-podniósł głos.
-Poprawka, byłeś moim bratem.-powiedziałam i zbiegłam na dół. Szybko założyłam buty i wybiegłam z domu.
Chciałam być jak najdalej od niego.
Chciałam być gdziekolwiek, tylko nie z nim.
Chciałam żeby nie wracał, choć tak bardzo za nim tęskniłam.
*
-Znowu się spotykamy?-usłyszałam za sobą.
Szybko otarłam policzki i popatrzyłam na niego.
-Proszę daj mi spokój.-powiedziałam i wstałam z miejsca.
-Płakałaś?-zapytał.
-A co Cię to obchodzi?-zapytałam.-A z resztą nie odpowiadaj.-powiedziałam i machnęłam ręką.
-Becky co się stało?-zapytała znowu.
-Przestań udawać że chcesz mi pomóc, nie dasz rady.-zaczęłam mówić.-Jestem beznadziejnym przypadkiem, któremu nie da się pomóc. Znajdź kogoś innego dzięki komu będziesz mógł odkupić swoje winny.-mówiąc to odeszłam od niego.
Po chwili na swoim ramieniu poczułam jego ręce.
Przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
Pięścią biłam jego pierś, a on wciąż trzymał mnie przy sobie.
-Zostaw mnie.-powiedziałam.
-Nie mogę, to moja misja.-odparł.
-Przestań chrzanić!-krzyknęłam i wyrwałam się mu.
-Becky...
-Wiesz dużo osób mówiło mi że chce mi pomóc, że nigdy mnie nie zostawią i co? Właśnie jestem sama jak palec, nie może nie sama mam babcie, najwspanialszą babcię pod słońce.-powiedziałam.-A wiesz co jest najgorsze?-zapytałam, a on pokręcił głową.-Że On wrócił i myśli że od tak wpadnę w jego ramiona, nie tak nie będzie, już nigdy. Dla mnie umarł, jak oni.-szepnęłam.
-O kim mówisz Becky?-zapytał, a ja popatrzyłam w jego oczy.
-Nie ważne.-odparłam i pokręciłam głową.
-Ważne.-powiedział i patrzył na mnie wyczekująco.
-Może innym razem opowiem Ci o tym, ale nie dziś.-odpowiedziałam.
-Mam nadzieje że tak będzie.-powiedział.
Ja też.
Zapadł cisza, słychać było tylko nasze przyśpieszone oddechy.
-Muszę iść.-powiedziałam po chwili.
-Chcesz wracać do domu?-zapytał.
-Muszę, choć on tam jest.-oparłam.
-Możesz pójść ze mną do mnie.-zaproponował.
-Nie mogę.-powiedziałam.
-Becky...
-Nie mogę Niall, do zobaczenia kiedyś tam.-mówiąc to już szłam w stronę domu.
-Pa Becky.-usłyszałam jego cichy głos.
-Becky...
-Wiesz dużo osób mówiło mi że chce mi pomóc, że nigdy mnie nie zostawią i co? Właśnie jestem sama jak palec, nie może nie sama mam babcie, najwspanialszą babcię pod słońce.-powiedziałam.-A wiesz co jest najgorsze?-zapytałam, a on pokręcił głową.-Że On wrócił i myśli że od tak wpadnę w jego ramiona, nie tak nie będzie, już nigdy. Dla mnie umarł, jak oni.-szepnęłam.
-O kim mówisz Becky?-zapytał, a ja popatrzyłam w jego oczy.
-Nie ważne.-odparłam i pokręciłam głową.
-Ważne.-powiedział i patrzył na mnie wyczekująco.
-Może innym razem opowiem Ci o tym, ale nie dziś.-odpowiedziałam.
-Mam nadzieje że tak będzie.-powiedział.
Ja też.
Zapadł cisza, słychać było tylko nasze przyśpieszone oddechy.
-Muszę iść.-powiedziałam po chwili.
-Chcesz wracać do domu?-zapytał.
-Muszę, choć on tam jest.-oparłam.
-Możesz pójść ze mną do mnie.-zaproponował.
-Nie mogę.-powiedziałam.
-Becky...
-Nie mogę Niall, do zobaczenia kiedyś tam.-mówiąc to już szłam w stronę domu.
-Pa Becky.-usłyszałam jego cichy głos.
***
Przepraszam za wszystkie błędy.
Nie wiem co mam napisać...
Więc nic nie piszę :P
W najbliższym czasie do bohaterów dojdzie Billy i Blanka ;)
Wyrażajcie swoje opinie ;))
Kocham Was ;**
Do następnego ;***
Zapraszam na:
One day
&